Patron Festiwalu

Karol Kurpiński (1785-1857) był synem przeciętnego organisty z Włoszakowic, a w zakresie kompozycji genialnym samoukiem. Nadzwyczajny talent 25-letniego artysty z fenomenalną intuicją wychwycił legendarny dyrektor Teatru Narodowego Wojciech Bogusławski, który zatrudnił młodzieńca na stanowisku drugiego – po Józefie Elsnerze – dyrygenta. Od tego momentu Kurpiński zaczął błyskawicznie wyrastać na najważniejszą postać polskiego życia muzycznego, decydującą praktycznie o wszystkich jego kluczowych aspektach przez następne 3 dekady. Jako płodny i nieustannie – szczególnie w dziedzinie muzyki scenicznej – eksperymentujący kompozytor oraz charyzmatyczny dyrygent, prawdziwy postrach mniej utalentowanych muzyków, narodową scenę operową wyniósł na artystyczny poziom, który po jego wymuszonym odejściu w 1840 roku dla tego teatru okazał się już potem nieosiągalny co najmniej do końca XIX wieku.

Karol Kurpiński to również żarliwy patriota, ale i twardo stąpający po ziemi pragmatyk, który nie wzgardził stanowiskiem nadwornego kapelmistrza władcy Królestwa Polskiego – cara Rosji. Wielbiciel księcia Józefa Poniatowskiego, którego opiewał aż w trzech utworach, a którego pomniki postawione w Lipsku nieopodal miejsca śmierci narodowego bohatera oglądał z najwyższym wzruszeniem. Koneser dobrego wina i piwa, ale zagorzały przeciwnik zbyt szybko mącącej ludziom w głowach wódki. Niezupełnie nieczuły na kobiece wdzięki, 42 lata wytrwał u boku jedynej żony – aktorki i śpiewaczki Zofii z Brzowskich. Członek kilku lóż wolnomularskich, serdeczny znajomy wielu wpływowych postaci ówczesnego, europejskiego życia intelektualnego i kulturalnego, w tym Stanisława Staszica, Juliana Ursyna Niemcewicza i Carla Marii von Webera. Artysta bezkompromisowy i niezwykle odważny: gdy zachodziła potrzeba ryzykował niebezpieczne konflikty nawet z zamieszczoną w obsadzie wykonawców swojego koncertu rozkapryszoną metresą rosyjskiego władcy.

Kiedy jesienią 1830 roku nadszedł czas wielkiej próby Kurpiński stanął w jednym rzędzie z polskimi bojownikami o niepodległość, zupełnie nie bacząc na groźbę utraty dobrze płatnych posad w przypadku narodowej klęski. Mimo iż nie walczył z powstaniu listopadowym z karabinem w ręku, to osobiście pomagał usypywać na warszawskiej Pradze szańce, a swoimi kolejnymi, zdobywającymi zawrotną popularność pieśniami wojennymi, na czele z Warszawianką do słów Casimira Delavigne, skuteczniej zagrzewał do boju polskich powstańców niż niejeden generał.

Jako twórca 24 oper (m.in. Pałacu Lucypera, Jadwigi, królowej Polski, Zabobonu, czyli Krakowiaków i Górali) Kurpiński szybko i trafnie rozpoznał dramaturgiczny geniusz Mozarta i Rossiniego. Jednak nie kopiował bezkrytycznie ich stylu, lecz – jak na romantyka przystało – próbował przełamywać zastane konwencje operowe dzięki stosowaniu rytmiki i melodyki typowej dla polskich tańców narodowych. Do wybitnych osiągnięć Kurpińskiego należą też kompozycje religijne, w tym odkryta niedawno przez Piotra Jeglińskiego Msza z 1826 roku, dedykowana wybitnemu niemieckiemu kompozytorowi, pianiście i dyrygentowi Johannowi Baptyście Cramerowi. Po 1840 roku, kompozytor, zmuszony przez wrogich mu decydentów do przejścia na emeryturę, egzystował w swoim warszawskim mieszkaniu przy ulicy Żelaznej 91, trzymając się raczej na uboczu życia muzycznego.

Marcin Gmys, „Karol Kurpiński i romantyczna Europa”